sobota, 4 maja 2013

Rozdział 12


Hejhejhej!
Zapraszam was na rozdział nr 12~!
Mam nadzieję że się spodoba ^^.
_____________________________________

*Oczami Erin Sanders*
 - Dziękuję. - szepnął Logan. Sięgnęłam do torebki. W jednej z kieszonek miałam schowane chusteczki. Wyjęłam jedną i pieszczotliwym gestem zaczęłam wycierać ostatnie łzy z jego policzków. Ten, uśmiechał się przy tym ciepło. Przygryzłam dolną wargę. Był taki przystojny... W tym momencie czułam do niego tak wielką miłość, że aż bolało mnie serce z jej nadmiaru. Przełknęłam ślinę. Miałam wrażenie, że on słyszy mój przyspieszony oddech i krew burzącą się w moich żyłach. Chcąc zagłuszyć bicie rozszalałego serca, zagadnęłam go cicho.
 - Widzę, że dalej masz tego misia ode mnie. - położyłam nogi na łóżku, a potem zwinęłam je, by usiąść po turecku.
 - Ach, tak. Jest słodziutki. - odparł brunet. Uniósł drżącą rękę, by pogłaskać mnie po policzku. Przymknęłam oczy z zadowolenia. Dotykał mojej twarzy delikatnie, jak polny wietrzyk, prawie tego nie czułam, ale w środku to było dla mnie zakazaną pieszczotą, przyjemniejszą niż wszystkie inne rzeczy, jakich doświadczyłam w życiu. Palce Logana ześliznęły się na moją szyję, śledząc ślad malutkich żyłek, widocznych na bladej skórze. Przełknęłam ślinę. Henderson pogładził mój warkocz, badając fakturę gęstych, ciemnych włosów. Otworzyłam oczy, aby spojrzeć w jego źrenice, w których drgały lekko światełka gwiazd z okna znajdującego się za mną. Uśmiechnęłam się lekko. Logan odwzajemnił uśmiech, wspinając się palcami znów w górę, do mojego ucha. Założył za nie kosmyk włosów, który wymknął się z warkocza, a potem przemknął opuszkami po linii mojej żuchwy. Dotknął moich ust. Wargi zadrżały mi w uniesieniu. Lekki jak płatek róży dotyk, palił mnie płomieniem niespełnionej miłości, zarówno klątwa, jak i błogosławieństwo, zmuszające mnie do padnięcia na kolana, a jednak paraliżujące, że nie zdołałabym się poruszyć, nawet jakbym chciała. Ale nie chciałam. Pragnęłam pozostać zawieszona w czasie, uwięziona w przestrzeni, byle by tylko Logan dalej był przy mnie i dotykał mojej twarzy. Czułam prawie bolesną przyjemność, gdy to robił. Pod wpływem impulsu, również uniosłam dłoń i położyłam ją na pięknie wyrzeźbionym policzku mojego ukochanego. Serce zatrzepotało mi w piersi, gdy zobaczyłam, że on również przymyka oczy z lekkim uśmiechem, mówiącym "Kochaj mnie".
"Kocham Cię!" - krzyczało moje serce, lecz Logan naturalnie nie mógł tego usłyszeć. Delikatnie przejechałam palcem po płatku jego ucha, a potem po żuchwie i szyi. Dotknęłam jego warg, naciskając leciutko. Były takie cudownie miękkie. Gdzieś czytałam, że jak ktoś ma miękkie usta, to dobrze całuje. Uśmiechnęłam się. Logan na pewno dobrze całował, przekonałam się o tym dużo razy na planie serialu. Ale wtedy to nie był on, to był Logan Mitchell. Całował nie mnie, tylko Camille. A ja bym chciała, aby pocałował mnie mój ukochany, Logan Henderson.
Z chwilą, gdy o tym pomyślałam, zdarzył się cud.
Poczułam dotyk jego warg na swoich. Był zaskakująco delikatny, jakby niepewny. W zdziwieniu, wytrzeszczyłam oczy. To była najwspanialsza chwila w moim życiu. Krew w żyłach zamieniła się we wrzącą lawę, a do oczu napłynęły mi łzy. Zachciałam, aby całował mnie tak wciąż i wciąż, aż nowy brzask nie zajaśnieje, a ja nie zobaczę i nie poczuję go znów. Przymknęłam powieki i zatraciłam się w lekkim jak skrzydło motyla dotyku jego słodkich, pełnych ust.
Odwzajemniłam pocałunek, pozwalając sobie na prawie nieodczuwalne przygryzienie dolnej wargi chłopaka. Poczułam jego silne ręce owijające się wokół mojej talii. Powoli, miękko, położyliśmy się na łóżku, a pocałunek stał się bardziej namiętny. Byłam szczęśliwa jak nie wiem, i obiecałam sobie w duchu, że ozłocę Jamesa od stóp do głów, że wyrwał mnie telefonem spod prysznica. Pomyśleć, że mogłam spędzić ten wieczór, oglądając telewizję, pisząc wiersze miłosne do szuflady, czy drzemiąc na kanapie z wspólnym zdjęciem moim i Logana w objęciach, wyobrażając sobie, że leżę z moim ukochanym.
Nie przerywając pocałunku, Logan wyprostował najpierw moją lewą nogę, podnosząc ją do góry, pogładził ją od uda po kostkę, a potem, na oślep, odpiął pasek mojego buta i fioletowy sandałek na szpilce opadł z lekkim trzaskiem na dywan. To samo stało się z drugim. Zaczęłam się pocić ze zdenerwowania i podniecenia. Wiedziałam, że brunet jest pod wpływem alkoholu, i czułam to w jego oddechu. To nie było to, czego chciałam. Oczywiście, mogłam uprawiać z nim teraz seks, co więcej, pragnęłam tego, jak niczego wcześniej w życiu, ale ostatnia rozsądna myśl przywróciła mnie światu.
"Nie mogę tego zrobić. To byłoby nie fair. Zachowałabym się tak samo jak Jenna Richards."
To w ogóle nie różniłoby się od niej, przecież ona uwiodła Logana gdy był pijany. Ja chciałabym to z nim zrobić, ale na trzeźwo, z miłości, a nie z potrzeby wywołanej herbatą z brandy. Dlatego, czując jak moje serce boleśnie protestuje, lekko odepchnęłam od siebie bruneta. Nie mogłam patrzeć w jego zawiedzione oczy.
 - Kotku, jutro musisz wcześnie wstać. Kiedy indziej, dobrze? Zostanę z tobą, jutro tam pojedziemy. - pogłaskałam go po włosach, na co on nagle zerwał się, i usiadł na łóżku, rozcierając sobie skronie. Zobaczył prawdę w moim spojrzeniu, momentalnie trzeźwiejąc.
 - O Boże, Erin... Przepraszam. - jęknął, łapiąc mnie za rękę, by pomóc mi siąść. - Strasznie cię przepraszam... Jestem taki beznadziejny... - głos zaczął mu się łamać, a do oczu napłynęły łzy, więc ukrył twarz w dłoniach. Poczułam ogromne poczucie winy. Gdybym mu nie przerwała...
"Dość. Należało to zrobić."
Położyłam mu rękę na ramieniu.
 - W porządku, Logie. - powiedziałam miękko. - Wiem, o co chodzi, herbatka Carlosa i te sprawy... Nie jestem ani zła, ani obrażona... - powiedziałam.
 - Naprawdę? - Henderson uniósł wzrok, by spojrzeć mi w oczy.
 - Naprawdę. - powiedziałam, uśmiechając się. - Było nawet fajnie.
"Jesteś taką dobrą aktorką, Erin"
Logan parsknął śmiechem.
 - Jasne, zapity Logan jest taki seksiii... - zachichotał.
 - A nie? - odparłam.
 - Dobra, to na poważnie. Przepraszam, Erin. - westchnął ciężko, przecierając oczy. Wydawał mi się być tak zmęczony tym wszystkim...
 - Idź spać, aniołku. - poprosiłam.
 - W porządku. - Położył się do łóżka i przykrył kołdrą.
 - Było fajnie, Logie. Mówię poważnie. - powiedziałam, nie wiem czemu. Westchnęłam i pogłaskałam go po policzku. - Dobranoc. Rano pojadę z tobą do szpitala i wszystko się wyjaśni. Bądź spokojny.
 - Jeszcze raz dziękuję. - szepnął Logan, po czym ziewnął słodziutko. Zachichotałam.
 - Nie ma za co, misiu. - odparłam, po czym pocałowałam go czule w czoło. - Będzie dobrze.
 - Wiem. - Jego wargi się uśmiechały, ale w oczach widziałam smutek. Przełknęłam ślinę, a potem założyłam szpilki.
 - Do jutra. - pożegnałam się.
 - Pa.
Zgasiłam światło i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i podążyłam do jedynego pomieszczenia, w którym było jasno. Kuchnia.
W środku znajdowali się Carlos, James i ta blondynka którą widziałam w gazecie. Malarka.
 - Hej. - przywitała się ze mną, a potem podeszła z wyciągniętą ręką. Miała słowiańskie rysy twarzy - wysokie, wyraźnie zarysowane kości policzkowe i pełne usta. Jej jasne, kocie oczy były pociągnięte srebrzystym cieniem, a długie włosy układały się w lekkie fale. Była piękna, poczułam się przy niej jak szara myszka. - Jestem Lourette Delmond. - przedstawiła się, a ja uścisnęłam jej dłoń.
 - Erin Sanders. Gram z chłopakami w serialu. - powiedziałam.
 - Wiem. - uśmiechnęła się ta. Przytuliła mnie. Tak po prostu. Ciepło, przyjacielsko. - Dziękuję, że przyjechałaś. - szepnęła.
Odwzajemniłam uśmiech.
 - Nie ma za co.
*Oczami Lourette*
 - Siadaj. - powiedziałam do Erin, pokazując jej ręką wolne miejsce obok Carlosa. - Jak tam z Loganem?
 - O wiele lepiej. Uśmiecha się i żartuje. - odparła ta, jak tylko wypełniła moją prośbę. Poczułam się o wiele lepiej gdy to usłyszałam. Henderson musiał ją bardzo lubić, skoro tak poprawił mu się humor w jej towarzystwie. Usiadłam obok, korzystając z okazji, by lepiej się jej przyjrzeć. Miała długie, kasztanowe włosy splecione z fryzjerską precyzją w śliczny, gruby warkocz, ładne, ciemne, głęboko osadzone oczy okolone długimi, czarnymi rzęsami, tak idealnymi, że nie wymagały tuszu. Ubrana była dość skromnie, ale modnie, a wysokie, drogie szpilki na wypielęgnowanych stopach pokazywały jasno, że jest kimś, chociaż jej zachowanie na to nie wskazywało. Przeciwnie, sprawiała wrażenie trochę zagubionej.
 - Napijesz się czegoś? - zaproponował Carlos.
 - Ty, lepiej powiedz, co ty tam dolałeś Loganowi do herbaty. - powiedziała z przekąsem Sanders. - Wywrócił się w garderobie, a czuć było na kilometr.
Latynos spłonął rumieńcem ledwo widocznym pod jego śniadą skórą.
 - Brandy. Na rozluźnienie... - zachichotał nerwowo.
 - Debilu. - zgasiłam go. - Właśnie przez alkohol wkopał się w tą chorą akcję, a ty mu brandy do herbaty lejesz. I pewnie z grubej rury zarąbałeś, że 1/3 herbaty, a reszta alkoholu, mam rację? - Nie musiał odpowiadać. Prawdę widziałam w jego zawstydzonym spojrzeniu. Zrobiło mi się go żal, więc spuściłam z tonu. - Lepszym pomysłem będzie, jak teraz nam zrobisz po swojej firmowej herbatce. - uśmiechnęłam się przyjacielsko. Oblicze Carlosa od razu się rozjaśniło i zerwał się z krzesła, żeby wstawić wodę w elektrycznym czajniku.
 - Tak uszczęśliwia się rumuńskie dziecko. - powiedziałam, wywołując śmiech Jamesa i Erin.
 - Rasistka. - rzucił latynos.
 - To twoje imię.
W odpowiedzi, Carlito pokazał mi fucka, a ja roześmiałam się.
 - Chętna na herbatkę Carlosa? - zapytałam Erin, ignorując latynosa, który robił do mnie miny.
 - No a jak? - zaśmiała się ta. - Chciałam trochę podebrać Loganowi, ale wypił wszystko. - powiedziała, robiąc smutną minę.
 - Oooo, biedactwo. - roześmiał się James i pogłaskał ją po głowie. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Obecność Sanders roztopiła zmrożoną atmosferę. Zaczęłam wierzyć w ocalenie Logana przed astronomicznymi alimentami. Sam Henderson mówił Kendallowi, że nie pamięta, czy używali zabezpieczenia, i, że jeśli Richards zaszła w ciążę, to jasne, że nie używali. Ja jednak miałam inną hipotezę, którą podsunęła mi Alice.
 - Tak w ogóle, to ja uważam, że ta szmata zaszła w ciążę później, albo wcześniej a dzień porodu wybrała sobie. Przecież urodziła przez cesarskie cięcie. Mogła poprosić o to lekarza. - powiedziałam tonem znawcy, gdy już każdy z nas sączył swoją "herbatkę". Była obrzydliwa, ale miała mocnego kopa. Pod tym względem przypominała moje Siki Pawiana. - Alice mi to napisała w mailu. Sama bym na to nie wpadła, ale szczęście, że mam taką rezolutną przyjaciółkę.
 - Noo, to ma sens. - zgodził się Carlos. - Dawaj do niej numer, to się jej oświadczę.
 - Podejrzewam, że by się nie zgodziła. - zgasiłam go, śmiejąc się. - Wracając do Richards. Ta cała sprawa mocno mi śmierdzi, a wam? - spojrzałam na Jamesa, który obalał drugą herbatkę. Gdy wyczuł na sobie mój wzrok, gorliwie pokiwał głową. Erin również się zgodziła.
 - Już wtedy mi śmierdziała, kiedy jeszcze się nie zaczęła. - powiedziała, wywołując mój chichot. - Nie, serio. Pamiętam, jak ta pipa pisała do mnie listy z groźbami...
 - Łoł, łoł, łoł. Czekaj... - przerwałam jej. - Masz je jeszcze?
 - Niektóre. - przyznała. - Przeważnie od razu je wywalałam, nie otwierając.
Klasnęłam w dłonie.
 - Mamy ją! Jak je znajdziesz, moglibyśmy się nimi posłużyć jako dowodem na to, że ta cała ciąża, o której Logan nie wiedział, jak i twierdzenie, że to jego dziecko, to zwykła ściema! - zacisnęłam dłonie w pięści w triumfalnym geście.
 - Ja pierdzielę, uda się! - rzekł James i przybił piątkę z Carlosem, który robił dla nas po kolejnej herbatce.
Erin rozpromieniła się.
 - Naprawdę w to wierzycie? - zapytała z nadzieją.
 - My to wiemy. - powiedziałam z uśmiechem, kładąc jej dłoń na ramieniu.
_________________________________

Noo, skończyłam ^^. Zacznę dzisiaj pisać następny rozdział, a kiedy będzie - nie wiem.
Za parę dni. Mam nadzieję, że się podobało :**
No, dajcie mi parę komentarzy, proszę ;___;
To nie boli.

6 komentarzy:

  1. Aww awwww awwwwwwwwwww! Chcę. Więcej. Więcej. Więcej. Tak mocno się wkręciłam, że już się nie wykręcę xDDD Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział, o którym mam nadzieję mnie poinformujesz <3 ew. napisz na GG 21754065 ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że poinformuję! Toż to niecne byłoby gdybym ja ci cna dziewico nie powiedziała, iż nowe przygody tych rączych młodzieńców się skroiły. Teraz mam zapierdol, że rzeknę tak, azaliż nie omieszkam nowej notki napisać. Padam do stóp. XDDD

      Usuń
    2. Ojej, biedny Logie.. :[ oby ta laska kłamała jeśli chodzi o to kto jest ojcem jej dziecka =] Czekam na następny ^_~

      Usuń
    3. Dziękuję za uznanie *0*

      Usuń
  2. Awwww Loggie i Erin <33
    Tą laskę powinni wsadzić do pudła za takie coś !! xd
    Rozdział zarąbisty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Kocham twój styl pisania. Lecę czytać kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń

Proszę o nie spamowanie, chyba że chcesz zareklamować blog o BTR ^^