piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 26

Halo halo witam, odbiór.
Dziś przedstawiam Wam dwudziesty szósty rozdział. Zapraszam do czytania c:
__________________________________

Kiedy przybyłam do domu chłopców, było już po dziesiątej rano. Drzwi otworzył mi Kendall.
 - Cześć Lorrie! - przywitał mnie z pogodnym uśmiechem, tym samym, którym uraczył mnie pierwszego wieczoru, gdy się spotkaliśmy, z dołeczkami i uroczymi zmarszczkami wokół oczu, tym samym, który uwieczniłam na jego portrecie, narysowanym przeze mnie pierwszego poranka, który razem spędziliśmy. Od tego czasu minęły może trzy tygodnie, może więcej, ale mi, czas te wydawał się długi, niczym wieczność. Z jasnością, której dotąd nie doświadczyłam, zdałam sobie sprawę z ogromnego przywiązania, jakim zdążyłam obdarzyć cały zespół. Ogarnęło mnie bliżej nieokreślone wzruszenie. Czułam się, jakbym po długim czasie błąkania się po bezdrożach, nareszcie wróciła do domu.
 - Witaj, Kenny. - odparłam, rozpromieniona, przytulając go. Podążając za nim, poszłam do kuchni, gdzie siedziała Alice. Przywitałam się z nią serdecznie, po czym przekazałam jej ubrania, więc czarnowłosa bez zbędnych ceregieli poszła wziąć prysznic i się przebrać.
 Kendall zrobił herbatę i usiadł obok mnie przy stole przykrytym tym cudownym, włoskim obrusem, który przykuł moją uwagę poprzedniego wieczoru.
 - Gdzie reszta chłopaków? - zapytałam.
 - Logana jeszcze nie ma, James bierze prysznic, a Carlos pojechał do supermarketu po zakupy. - odparł blondyn obserwując parę unoszącą się nad kubkiem ozdobionym wizerunkiem rysunkowego Spidermana. Skinęłam głową w milczeniu.
Dzień zapowiadał się niezwykle upalny.
 - Cześć, Lourette. - usłyszałam głos. To James przyszedł właśnie do kuchni. Poczułam zapach jego żelu pod prysznic. Miał mokre włosy i wyglądał cudownie. Zatęskniłam nagle za dotykiem jego ust.
 - Hej. - odparłam i wstałam, by go przytulić. Puściłam go po chwili, krótkiej jak uderzenie serca, oparłszy się pokusie, by zostać tak i już nigdy go nie puścić. Zabawne, jak fakt, że James jest tak niewyobrażalnie przystojny, zmienia wszystko. Tak łatwo było o tym po prostu zapomnieć, myśleć o nim tylko jako Jamesie - przyjacielu, by potem ujrzeć go i zmienić kąt widzenia, tak, by rozpływać się w zachwycie nad niezaprzeczalną boskością jego rysów. Uśmiechnęłam się do niego, uśmiechem przepełnionym ufnością i szczęściem, podczas gdy moje oczy pożerały iskierki tańczące w jego migdałowych tęczówkach i czarnych źrenicach bez dna. Świat na chwilę przestał istnieć. Tylko na sekundkę, bo Maslow minął mnie, by zrobić sobie herbatę, muskając mnie przelotnie rozbawionym spojrzeniem, a wtedy wszystko wróciło na swoje miejsce.
W tle słyszałam szum płynącej wody, Alice właśnie się kąpała.
Wróciłam na swoje miejsce, do herbaty, którą zrobił mi Kendall. Blondyn po chwili dopił swoją i wstał, by odnieść kubek. Po drodze zamienił parę słów z Jamesem i wyszedł, wyjaśniając, że musi podlać trawnik. Zostałam z nim sam na sam.

 - Przepraszam, że tak głupio się wczoraj zachowałam. Mogłam spędzić z wami więcej czasu, a tak wyleciałam, jakby się paliło. - powiedziałam, czując potrzebę, by go przeprosić. James westchnął.
 - Nic się nie stało. Na początku byłem trochę zdenerwowany, bo miałem wrażenie, że jedziesz do domu tylko po to, żeby się zjarać, ale wiem, że musiałaś zrobić też inne rzeczy, więc szybko mi przeszło. Nie ma powodu do przeprosin, sam się sobie dziwię, że tak zareagowałem. - odparł spokojnie, po czym usiadł obok ze swoim kubkiem herbaty.
 - Ech, bo to naprawdę było nie w porządku, miałeś prawo się obrazić. - stwierdziłam.
 - Trudno, było minęło. Ja nie mam do ciebie żalu, a ty też nie czuj się winna. - powiedział, po czym uśmiechnął się, najpiękniejszym z jego uśmiechów.
 - W takim razie dziękuję, ulżyło mi. - odparłam, odwzajemniając uśmiech.
 Po pięciu minutach, które spędziliśmy na rozmowie o pierdołach, zjawił się Carlos, wyraźnie czymś zaaferowany. Położył zakupy na stole, po czym stanął w rogu, oparty o blat i zatopił się w rozmyślaniach, nawet się nie przywitawszy. Spojrzał za okno, skonsternowany i zmarszczył brwi.
 - Cześć, Carlito, coś się stało? - zapytałam.
 - Och, cześć Lorrie. - Carlos wyraźnie się rozpogodził. - Nie, nic, tylko miałem takie dziwne wrażenie.
James pytająco uniósł brew.
 - Co jest, stary?
 - Przez całą drogę do i z supermarketu jechało za mną jakieś auto... które teraz zaparkowało naprzeciwko. Spójrzcie. - wskazał palcem za okno. Wraz z Jamesem podeszliśmy i popatrzyliśmy w tamtą stronę. Rzeczywiście stał tam srebrny samochód, nie rozpoznałam marki. Miał przyciemniane szyby i kompletnie niczym się nie wyróżniał.
 - Jesteś pewien? - zapytałam.
 - Na sto procent.
 - Carl, może to jacyś paparazzi? - zamyślił się James. - Albo fani? To nie pierwszy raz, kiedy ktoś tu parkuje i wpatruje się w nasz dom. A może ktoś przyjechał do Jacksonów z naprzeciwka? -
Carlos powoli pokręcił głową.
 - Zanim wszedłem do kuchni, chwilę postałem przy drzwiach i obserwowałem ich przez wizjer. Nikt nie wysiadł, więc wykluczone, żeby przyjechali do Jacksonów. Poza tym, oni przecież pojechali do Arizony.
Coś drgnęło mi w głowie. Myśl o porannej rozmowie z Alice. Ruscy. Ci, którzy pytali ją o Carlosa. A co, jeśli to oni? Jeżeli oni, to czego chcą? Zmroziło mnie i dobry humor zniknął bez śladu. Zmroziło mnie i dobry humor zniknął bez śladu. Zasępiłam się.
Wtem, jakby nigdy nic, samochód ruszył. Było to śmiesznie wręcz nielogiczne, ale mi nie było do śmiechu. Ktokolwiek tu był, na pewno wróci.
Wtem, Alice wróciła do kuchni. Rzuciłam jej zaniepokojone spojrzenie, po czym szybko o niej podeszłam i na powrót wyprowadziłam ją z pomieszczenia. Nie mogłyśmy wyjść do ogródka, bo tam kręcił się Kendall, więc po krótkim zastanowieniu, wepchnęłam ją do toalety i zamknęłam za nami drzwi.
 - Alice, jest źle. - powiedziałam. Czarnowłosa mierzyła mnie przez chwilę poważnym spojrzeniem. - Carlos jest przekonany, że ktoś go śledził. Widziałam to auto na własne oczy. Podejrzewam, że to ruscy.
 - Myślisz? - Alice w skupieniu zmarszczyła brwi. - To byłoby prawdopodobne. - przyznała w końcu.
Wkurwiłam się. Naprawdę się wkurwiłam.
 - Przyszło ci może do głowy, że oni są niebezpieczni? Pomyślałaś o tym, że najprawdopodobniej zwaliłaś na głowę Carlosa masę problemów? - Alice jeszcze bardziej zmarszczyła brwi, obserwując mnie badawczo w milczeniu, podczas gdy ja coraz bardziej dawałam się ponieść wściekłości. - Przez twoją głupotę będą teraz kłopoty. I to wielkie. Jak mogłaś do tego dopuścić? Miałam cię za przyjaciółkę, za osobę ostrożną, rozsądną, a teraz? Teraz nie wiem, co o tobie myśleć. To może być fatalne w skutkach, Alice, jeśli okaże się, że to jednak byli ci ruscy! - Czarnowłosa cierpliwie czekała, aż wyczerpię słowa wściekłości, obserwując mnie w dalszym ciągu spod przymrużonych powiek. Gdy umilkłam na chwilę, by złapać oddech, Alice wykorzystała okazję, by się odezwać.
 - Dobra, przede wszystkim, przestań panikować i się denerwować, bo to ostatnie, co teraz może pomóc. Proponuję poczekać, jak się rozwinie sytuacja. Jeśli to naprawdę jest mafia, następny ruch wykonają raczej wcześniej, niż później, a jeśli nic podejrzanego nie zdarzy się w najbliższym czasie, to będzie oznaczać fałszywy alarm. W przeciwnym razie, dzwonimy na policję. Zgoda?
Przez chwilę gromiłam ją wzrokiem, ale potem stwierdziłam, że to nie działa. Westchnęłam, by uspokoić się z resztek wściekłości i kiwnęłam głową.
 - Dobra. - mruknęłam, po czym wyszłam z łazienki. Alice bez słowa podążyła za mną.
Martwiłam się. Tak bardzo się bałam, lecz zdusiłam w sobie ten strach i dziarskim krokiem weszłam do kuchni, przylepiając do twarzy głupawy uśmiech. Instynkt mi mówił, że właśnie rozpoczyna się coś wielkiego. I kto wie, czy nie decydującego o całym późniejszym życiu nie tylko Big Time Rush, ale także moim i Alice, i, niewykluczone, również wielu innych.
Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach.
______________________________________________

Koniec c:
Następny rozdział będzie za kilka dni c:
Tymczasem dodaję moją super słitkę z Gałą c:
best Gała ever xD


5 komentarzy:

  1. Dzięękuje bardzo, jesteś wspaniała <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuuuuuuuuuper ! ; ***

    OdpowiedzUsuń
  3. Carlosa śledzą ruscy? O jaaa :) Co to się dzieje. Ruskie jest zdradzieckie :D Rozdział cudowny. Uwielbiam twoje opisy. Są cudowne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka. Mam przyjemność powiadomić Cię, że twój blog został nominowany do Liebster Award Blog! więcej informacji znajdziesz na http://big-time-rush-sister.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekamy na nast. roz. :))))

    OdpowiedzUsuń

Proszę o nie spamowanie, chyba że chcesz zareklamować blog o BTR ^^