Zapraszam na rozdział 19.
________________________
W garażu stał rolls-royce. Ale nie byle jaki rolls-royce. Limitowana edycja z 1952 r. Samochód, chociaż słowo to nie w pełni oddaje wygląd tego cacka, nie był byle jakim automobilem, ale prawdziwą perełką, godną wyrafinowanego kolekcjonera. Przywiódł mi na myśl zaczarowaną karetę, katedrę na kółkach o chromowaniach i krzywiznach będących istnym cudem techniki z lat pięćdziestątych, nad którymi górowała, niczym galion, figurka anioła. Polakierowany był na biało - samochód wiozący do nieba. Łzy napłynęły mi do oczu.
- To dla mnie? - na wpół wyszeptałam, na wpół pisnęłam łamiącym się głosem. Chłopcy kiwnęli głowami. - Musiał kosztować fortunę, nie mogę go przyjąć. - westchnęłam.
- Gadasz głupoty. - powiedział miękko Kendall, który położył mi rękę na ramieniu. - Wykorzystałem pieniądze z Twojego ubezpieczenia za cadillaca, a resztę dopłaciliśmy we czwórkę. Niby nie miałem prawa pobrać za ciebie pieniędzy, ale wystarczyło parę łapówek. Dużo nie straciłem. Carlos i James to załatwili, bo ja nie miałem siły, dlatego w sumie to prezent od nas wszystkich.
Pokręciłam głową, uśmiechając się od ucha do ucha. Cholerny Schmidt.
- To był twój pomysł?
- Z łapówkami, czy z ubezpieczeniem?
- Z tym i tym.
- Tak. - uśmiechnął się łobuzersko. - Mój.
Zaśmiałam się. Dokładnie tak zrobiłby to Keith. Na szczęście, to jedyna rzecz która łączyła go z Kendallem. Przytuliłam go mocno i pocałowałam w policzek. Wcisnął mi w dłoń kluczyki, korzystając z okazji. Następnie, przytuliłam resztę chłopaków. Byli najlepszymi przyjaciółmi, jakich kiedykolwiek miałam, zaraz po Alice, która uśmiechała się do mnie i do chłopców, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Kurde, jesteście niesamowici. - powiedziała do Logana, Carlosa, Jamesa i Kendalla.
- Wiemy. - odparł Maslow, a ja dałam mu kuksańca w bok. W szampańskich nastrojach wróciliśmy do domu. Nie mogłam w to uwierzyć. Mój własny rolls-royce. Czułam się jak królowa.
- A teraz. - Carlos klasnął w dłonie. - Zrobię coś na śniadanie.
Przypomniało mi się, jak bardzo jestem głodna.
- Dzięki, Carlito. - powiedziałam, a potem usiadłam przy stole. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Latynos zaczął wyjmować potrzebne składniki.
Po piętnastu minutach, doszedł nas smakowity zapach.
- Robisz naleśniki? - spytała Alice.
- Tak. Twój ma smutną buźkę z kawałków czekolady, bo życie to gówno i chce cię zniszczyć. - powiedział błyskotliwie Carl, po czym wrzucił pankejka na talerzyk z cichym plaśnięciem. Podał go czarnowłosej. Spojrzałam na niego, naprawdę miał buźkę. Pachniał tak smakowicie, że zaburczało mi w brzuchu, tak głośno, że wszyscy to usłyszeli i parsknęli śmiechem.
- Spokojnie, Lorrie, drugi będzie dla ciebie. - powiedział latynos. Pomyślałam, że Carlos jest wspaniałym kucharzem, masażystą, pewnie również złotą rączką. To chyba chodziło o jego dłonie, silne i szerokie, ale o smukłych palcach, które były bardzo precyzyjne. Pena był jednym z tych ludzi, którzy mogliby wykonywać jakąkolwiek pracę manualną, od malarstwa, przez zegarmistrzostwo, po budowlankę, fryzjerstwo, granie na instrumentach, czy robienie masaży. Paradoksalnie, zarabiał głosem, do którego ręce nie były potrzebne. Po chwili, pojawił się przede mną dymiący naleśnik, na który rzuciłam się ze smakiem.
***
Po pysznym śniadaniu, wzięłam strój kąpielowy z komody w pokoju Jamesa, i się w niego przebrałam. Alice przejechała się z Carlosem i Loganem rolls-roycem po swój. Razem z Kendallem i Jamesym rozłożyliśmy ręczniki, a potem ja zaczęłam się opalać, a chłopcy poszli pływać. Głowa pulsowała mi lekkim bólem. Nic dziwnego, miałam kaca po wczorajszym. Posmarowałam olejkiem swoje nogi, ręce, szyję, dekolt i twarz, a potem położyłam się i zamknęłam oczy. Brzuch lekko mnie pobolewał, pewnie dlatego, iż tak objadłam się przepysznych naleśników Carlosa.
W niedługi czas później, wrócila Alice z chłopakami.
- Genialnie jeździ się tym Twoim autkiem~! - podjarała się, oddając mi kluczyki, i kładąc się na ręczniku obok mnie.
- No widzisz. - mruknęłam. - Czysta zajebistość.
Obserwowałam, jak chłopaki pływają w basenie i ochlapują się wodą, podczas gdy z nieba lał się na mnie płonący żar.
Było gorąco. Pot spływał drobnymi kropelkami po mojej skórze, czułam niemalże pulsowanie wrzącego powietrza przesyconego zapachem kurzu i leniwie tańczących promieni słońca.
- Jutro jadę z Loganem do szpitala. - powiedziała Alice. - Pojutrze wypisują z niego Richards. Logan zdobędzie DNA matki i dziecka, a potem wszystko się okaże. - rzekła, zakładając okulary przeciwsłoneczne i ściągając sukienkę, pod którą miała drogi, dwuczęściowy strój kąpielowy. Zauważyłam kolczyka w pępku.
- To dobry pomysł. - stwierdziłam, a potem wskazałam ruchem głowy jej nowy element biżuterii. - Nie chwaliłaś się. Pamiątka z Wenecji?
- Taa, wiesz, te grube melanże moich rodziców i ich kolegów z firmy... - mruknęła czarnowłosa, smarując nogi olejkiem. Parsknęłam śmiechem.
- No pewnie, jak znam życie, a znam je dobrze, zerwałaś się pod byle pretekstem i ruszyłaś na podbój jakichś nocnych lokali.
- Wierz mi, albo nie, ale tam praktycznie żadnych nie ma. Była domówka trzy przecznice dalej, a potem obudziłam się rano już z kolczykiem. Co ciekawe, zrobiony jest fachowo, więc go zostawiłam. - wytłumaczyła O'Keefe z florenckim uśmiechem.
- Oj ty szalona. - zaśmiałam się. Nagle poderwało mnie do góry. Gwałtowny skurcz w brzuchu, który sprawił, że prawie zwróciłam moje przepyszne śniadanie wstrząsnął białą błyskawicą bólu moim żołądkiem. - Jasna cholera! - wyrzęziłam, łapiąc się za bolące miejsce.
- Ty, co jest? - zapytała Alice podnosząc brew i odkładając opakowanie z olejkiem, z rękoma gotowymi do pomocy.
- Nic, brzuch mnie zabolał... - odparłam z ulgą, gdyż uczucie szybko się skończyło.
- Obżarłaś się Carlosowych naleśniczków, to masz. - mruknęła czarnowłosa, kładąc się obok. Dobiegło mnie wołanie chłopaków, którzy chcieli, bym dołączyła do nich w basenie.
- Masz mnie. - westchnęłam, wstając z miejsca. Przeciągnęłam się, i coś strzeliło mi w kręgosłupie. - Jezuuuniu... - jęknęłam, a potem wskoczyłam do basenu obryzgując wodą wszystkich, którzy tam się znajdowali.
- Osz ty wielorybie! - zawołał Carlos, za co rzuciłam się na niego, próbując go podrapać, ale złapał mnie James silnymi ramionami, przez co nie mogłam się ruszyć, tylko krzyczałam wzburzonym głosem oszczerstwa na temat Latynosa. Gdy się tym zmęczyłam, Maslow mnie puścił, a ja się odwróciłam i zaczęłam go łaskotać. Myślałam że to podziała, ale brunet tylko uniósł brew, a potem odpłacił mi pięknym za nadobne, przez co zmuszona byłam odpłynąć od niego jak najdalej. Chlapaliśmy się jeszcze przez jakiś czas, a potem wszyscy ubrali się i powycierali, a potem spotkaliśmy się w salonie.
James włączył telewizor i jakiś program muzyczny.
- To stacja, która wiernie od dwóch lat puszcza nasze kawałki. - pochwalił się.
- Dlatego to jedyna, którą oglądasz, c'nie? - zapytałam z szyderczym uśmiechem, a Alice parsknęła i przybiłyśmy sobie żółwika. James prychnął i pokazał mi język. Swój cudowny, różowy, giętki język. Przeszedł mnie łaskoczący dreszcz i aż się wzdrygnęłam. Z wspomnień o słodkich pocałunkach Jamesa wyrwało mnie to, co zobaczyłam na ekranie telewizora. Wyrwałam Jamesowi pilot z ręki i podkręciłam głośność.
Prezenter opowiadał jakieś głupoty, rzucając datami i nazwami klubów i wytwórni płytowych, ale to, co mnie zainteresowało, znajdowało się za nim. Na ekranie wyświetlone było zdjęcie Keitha.
-... Parę dni temu, artysta wydał swój pierwszy singiel wraz z teledyskiem. Muzyka Keitha Wooda to powrót do lat 60, do Boba Dylana, Beatlesów, czy Donovana. Trudno uwierzyć, że artysta ma dopiero 22 lata. Sprawia wrażenie, jakby urodził się 50 lat za późno. Teraz, muzyka elektroniczna powoli odchodzi w odstawkę, są potrzebni młodzi artyści z talentem i z umiejętnością samodzielnego tworzenia dźwięku. Keith Wood jest właśnie jednym z nich. Ktoś mówił o nim, że wygląda, gra i zachowuje się jak młody Keith Richards. Śmiem twierdzić, że tak właśnie jest ale, że Wooda z żyjącym jeszcze gitarzystą Rolling Stonesów łączy nie tylko imię, twarz i pogłoski o upodobaniach do nielegalnych środków halucynogennych... - mówił lektor, a mi oczy wyłaziły z orbit. Co? Nie. Nic się nie liczyło. Nic nie słyszałam. Krew odpłynęła mi z twarzy. Ważna była tylko wampirzo blada twarz Keitha na zdjęciu i niespokojne bicie mojego serce. Bu-bum. Bu-bum. Bu-b-bu-bum.
-...A teraz, teledysk Keitha Wooda, życzymy miłego oglądania.
__________________________
Nikt nie zauważył, że zdjęcie, w Bohaterach przedstawiające Keitha, jest to zdjęcie młodego artysty Jake'a Bugga, który istnieje naprawdę. Przekształciłam go w postać Keitha na potrzeby bloga, ale tak wgl, to gorąco polecam jego twórczość, mimo, że dla wielu z was nie okaże się pewnie ciekawa. To niesamowity powrót do przeszłości i świeże spojrzenie na Boba Dylana i Donovana, których uwielbiam ;). Przepraszam, że rozdział krótki, ale wraz z początkiem wakacji, zacznę pisać o wiele więcej :D
Świetny czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisujesz wszystkie sytuacje. Wiesz o czym piszesz to mi się strasznie podoba. Podejrzewam, że główna bohaterka jest w ciąży, ale to pewnie tylko moje przypuszczenia. Teraz biorę się za tą piosenkę co dodałaś i nic tylko czekać na nowy - świetny - rozdział.
OdpowiedzUsuńAle super *-* też chce takie autko ^^ Oj taak... Carlos to wspaniały kucharz :) Naprawdę świetny rozdział. Ciekawi mnie dlaczego zwymiotowała na końcu.. hymm.... czekam nn kochana ;**
OdpowiedzUsuńŚwietny :D
OdpowiedzUsuńTeż chce takie autko i pyszne naleśniki Carlita *___*
Znowu ten Keith urrghh ;/
Czekam z niecierpliwością na nn :)
Świetny rozdział. Bardzo mi się podoba. Nie ważne , że krótki. Ważne , że jest i jest fantastyczny :D
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam i liczę na twoją opinię ;D
http://nigdy-nie-wiesz-co-moze-sie-wydarzc.blogspot.com/
No No Keith rozwija swoje umiejętności :) Domyśliłam się, że to jest samochód :D TAK! :D Rozdział Świetny ^ ^ Czekam nn :*
OdpowiedzUsuńLorrie ma niezłe teksty. Powaliła Maslowa jednym zdaniem ;)
OdpowiedzUsuńO jejciu, zjadłabym takie naleśniki od Carlosa ;D Mmm... Aż ślinka cieknie ;) Dobra, bo robię sobie na nie wielką ochotę. Dzisiaj tak krótko ;/ Czekam nn ;*
Ach te cacko *.* Biedny Maslow xD Carlito kucharz? :) Czekam :* i zapraszam na http://little-mix-and-big-time-rush.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCudny rozdział *.* czekam na nexta
OdpowiedzUsuńHejo :) Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie. Masz talent i cieszę się, że trafiłam na twojego bloga. Coś czułam, że to nie koniec z jej byłym -.- Oby nic jej nie było. Mi się wydaję, że zaszła w ciążę z Kendallem lub Jamesem i przez używki boli ją brzuch. Dobrze myślę? XD rozdział genialny. Czekam nn:**
OdpowiedzUsuńTwój blog jest genialny. Czekam na kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuń